Ta strona używa plików Cookie. Korzystając z tej strony zgadzasz się na umieszczenie tych plików na twoim urządzeniu

Rejsy morskie

GRECJA SPORADY - WRZESIEŃ 2023

  • Termin – 16 do 23 września 2023
  • Port – Volos, marina miejska
  • Jacht – Sun Odyssey 490
  • Trasa – Volos – Skopelos -Alonnisos – Panagia – Skiatos – Arkos - Volos 

Załoga – złożona z uczestników naszych kursów oraz poprzednich rejsów – 12 osób

Mamma Mia.  Mamy po rejsie :)
Zakończyliśmy turystyczny rejs morski Tarnowskiego Stowarzyszenia Instruktorów Żeglarstwa w Grecji. Naszym tegorocznym celem były Sporady. Musicalowe Greckie wyspy, na których między innymi był kręcony znany większości film Mamma Mia. Rejs rozpoczął się dla nas w czwartek zwiedzaniem Salonik, w których spędziliśmy pierwszą dobę. W piątek przejechaliśmy do Volos i zapoznawaliśmy się z miastem i portem. W sobotę zrobiliśmy zaopatrzenie na rejs i zaokrętowaliśmy się. W niedzielę wczesnym rankiem wypłynęliśmy w morze w kierunku Sporad.  Pożeglowaliśmy z Volos do Skopelos. W następnych dniach na Alonnisos, Panagię i na koniec do Skiatos. Okrążyliśmy prawie cały archipelag. Byliśmy w kilku miejscach kręcenia filmu, na znanej plaży i w słynnym kościółku na skalnym wzgórzu. To miłe zobaczyć miejsca znane nam z ekranu TV. Ponad to zwiedzaliśmy wysepki i miasteczka z uroczym greckim klimatem i wszędzie widocznymi akcentami filmowymi. Przy dobrej pogodzie i wysokiej temperaturze powietrza i wody rejs upłynął słonecznie, bez problemowo i bardzo relaksacyjnie.  Na koniec już po wyokrętowaniu spędziliśmy kolejną dobę w Salonikach żegnając się z rejsem ostatnimi zakupami. Saloniki dały się poznać z bardzo sympatycznej strony. Prostota poruszania się, zwiedzania i dobre połączenie lotnicze powodują, że polecamy właśnie tą drogą wyruszanie na Sporady.

Ahoj. MM

GRECJA CYKLADY II – PAŹDZIERNIK 2019

  • Termin – 5 do 19 październik 2019
  • Port – Ateny, Marina Agios Kosmas
  • Jacht – Beneteau 54, Bavaria 46
  • Trasa – Ateny – Santorini – Sikinos – Sifnos – Milos – – Sifnos – Serifos – Kythnos – Hydra – Methana – Poros – Ateny

Załoga – dwie załogi złożone z uczestników naszych kursów oraz poprzednich rejsów – łącznie 20 osób

Po pięciu latach od ostatniego pobytu na Cykladach ruszyliśmy z Aten tym razem na zachodnią część archipelagu. Wyszliśmy w niedzielę, by przez całą dobę płynąć, aż do Santorini. Tam po nocy spędzonej na bojce zwiedzaliśmy wyspę. Najpiękniejsze miejscowości leżące na krawędzi krateru Thira i Oia oraz tym razem nie zdobyta jeszcze przez nas wyspa kaldery – Thirasia. Po dwóch dniach na Santorini ruszyliśmy na północ przez kolejne urocze cyklady Sikinos i Sifnos, aż portu Adamas na wyspie Milos. Tam mieliśmy kolejny dwudniowy postój. Tradycyjnie odwiedziliśmy miejsce znalezienia Venus oraz miasteczko Polonia. Odkryliśmy też tym razem prześliczną naturalną skalno-wapienną plażę na południowym wybrzeżu wyspy. Osłonięta od wiatru z pięknym pejzażem jest jedną z najpiękniejszych plaż, na których udało nam się być. Następnie odwiedzając kolejne cyklady ponownie Sifnos, potem Serifos i Kythnos dotarliśmy do kultowej wyspy Hydra. Weszliśmy tam przed południem i mogliśmy się nacieszyć wspaniałą Hydrą przez cały dzień. Następnego dnia mając spory zapas czasowy popłynęliśmy do Zatoki Sarońskiej, zaglądnęliśmy na chwilę do Methany, a potem na popołudnie i nocleg do spokojnego o tej porze roku Poros. Bardzo urocze miasteczko, fantastyczne przekąski i typowo grecki klimat bez wątpienia zapamiętamy na długo. W ostatnim dniu przepłynęliśmy do mariny, by jeszcze wieczorem pozwiedzać nasze stałe miejsca a Atenach. Tak zakończył się nasz powrót po pięciu latach na słynne Cyklady. Rankiem samolot zabrał nas do Krakowa.

Ahoj. MM

WENECJA – MAJ 2019

  • Termin – 27 kwietnia do 6 maja 2019
  • Jacht – Bavaria 46, Elan Impression 354
  • Trasa – Izola – Piran – Wenecja – Lignano – Izola

Załoga         Dwie załogi  – łącznie 16 osób 
 
                     Załogi złożone rodzin oraz uczestników naszych kursów i rejsów.

           Bardzo sympatyczny rejs ukierunkowany na zwiedzanie Wenecji. Rozpoczęliśmy krótkim etapem do Piranu, który miał trwać raptem godzinę. Trwał prawie trzy. Zdążyliśmy w tym czasie pożeglować, oglądnąć od spodu potężną chmurę gradową, przesztormować czoło burzowe, przyjąć na pokład sporą ilość lodu do drinków, ulepić bałwana, przeczytać na termometrze 0 st.C, przeczekać za cyplem całą resztę atrakcji, by w końcu wejść do bardzo ładnego, małego, cichego portu Piran. Zwiedzaliśmy go do wieczora, a wczesnym rankiem wzięliśmy kurs na cel naszej wyprawy – Wenecję. Po całodziennej żegludze w poprzek Adriatyku wieczorem chwilę przed zachodem słońca weszliśmy do Wenecji. Mocno zmęczeni ale podekscytowani wcale nie poszliśmy spać, tylko jeszcze tej samej nocy trafiliśmy na Plac św. Marka. Pierwsze kroki w Wenecji środkiem nocy – wrażenie znakomite. Po północy wróciliśmy na jachty żeby uczcić zdobycie Wenecji lampką włoskiego wina i omówić planowane zwiedzanie. Pierwszego dnia przemierzyliśmy Wenecję na piechotę. Przez kanały, mosty zwiedzając część najbardziej zabytkową oraz tą bardziej mieszkalną. Znaleźliśmy nawet kamienicę „Tarnowską”. Drugiego dnia wykupiliśmy całodzienny bilet na tramwaj wodny i udaliśmy się na wyspy Murano i niezwykle kolorową Burano. Na Lido niestety brakło czasu. Zostaje na drugi raz. Na koniec dnia przepłynęliśmy tramwajem dookoła Wenecji przez Canal Grande, port wielkich pasażerskich cruiserów, obok wyspy San Giorgio, by wysiąść na Placu św. Marka na ostatnie zakupy. Trzeciego dnia wypłynęliśmy z Wenecji, ale nie odpuściliśmy sobie tej przyjemności i własnymi jachtami w tłumie tramwajów, statków, motorówek i gondoli zrobiliśmy rundę honorową przez całą Wenecję do poru pasażerskiego i z powrotem. Żegnając w ten sposób cudną Wenecję wyszliśmy w morze w drogę powrotną. Wieczorem po żegludze wzdłuż włoskich plaż zameldowaliśmy się w typowo turystycznej nowoczesnej miejscowości Lignano, po jej  zwiedzeniu rankiem następnego dnia pokonaliśmy ostatni etap do portu Izola, gdzie nasz rejs się zakończył. 
           Z wyjątkiem pierwszego dnia z krótkim gradem i deszczem, pozostałe dni w miarę słoneczne i już bez deszczowe. Najcieplejsze dni trafiły się akurat w Wenecji, czyniąc zwiedzanie bardzo udanym i niezwykle przyjemnym. Dwa pełne dni w Wenecji to z pewnością za mało. Dlatego już planujemy powtórzenie tej wyprawy, aby dokończyć zwiedzanie pozostałej części laguny.  Zapraszamy.

Ahoj MM

CHORWACJA – WRZESIEŃ 2018

  • Termin – 15 do 22 wrzesień 2018
  • Jachty – Bavaria 46, Bavaria 37, Oceanis 40, Sun Odyssey 439, Bavaria 50
  • Trasa – Split – Hvar – Dubrownik – Mljet – Korczula – Makarska – Split

Załoga         Pięć załóg na pięciu jachtach – łącznie 43 osoby.   
                      Załogi złożone z uczestników naszych kursów oraz rejsów wraz z sympatykami naszego klubu.
                      Piąta to załoga zaprzyjaźnionych z nami żeglarzy z Tarnowa.


            Duży rejs stażowo-wypoczynkowy, specjalnie wynajęty autobus i 43 uczestników. Wśród nich doświadczeni jak i początkujący żeglarze, ale i spora grupa osób pierwszy raz stawiających kroki na jachcie morskim. Rejs odbył się przy doskonałej pogodzie, dużej ilości słońca, bardzo ciepłej wodzie w morzu i doskonałych humorach. To zasługa zapewne bardzo słonecznej i spokojnej pogody. Wiatr minimalny, gładka powierzchnia morza, słowem relaks i wczasy na jachcie. Rejs wystartował ze Splitu. W pierwszym etapie zwiedziliśmy miasto Hvar i następnie nocą bez żadnych problemów i w przyjemnym nocnym nastroju przepłynęliśmy do Dubrownika. W marinie nastąpił długi relaks w basenie, a potem udaliśmy się wszyscy na zwiedzanie starówki Dubrownika. Przejście dookoła murami oraz sparcery uliczkami starówki trwały do późnego wieczora. W następnym dniu również oglądaliśmy mury, ale tym razem na naszych jachtach od strony wody. Widok innego rodzaju, też robi wrażenie. Po tym udaliśmy się w kierunku wyspy Mljet. Będąc w połowie drogi w najszerszym miejscu zatrzymaliśmy nasze jachty, połączyliśmy się linami i zorganizowaliśmy sobie wspólną rejsową kąpiel na „środku morza”. Krystalicznie czysta woda, spokojna tafla i jednocześnie wielkość morza dawały wspaniałe wrażenia. Po południu wpłynęliśmy do uroczej zatoczki na wyspie Mljet i udaliśmy się na kolację do miejscowej restauracji. Rankiem zwiedzając zatoczki Mljetu oraz robiąc drugą wspólną kąpiel rejsową na środku morza pożeglowaliśmy do Korczuli. W porcie miejsca wystarczyło tylko na dwa nasze jachty dlatego pozostałe trzy nocowały na kotwicy w zatoczce przed miastem. Po zwiedzaniu Korczuli wzięliśmy kurs na Makarską. W porcie tym razem zaparkowaliśmy wszystkie jachty koło siebie, załogi rozpoczęły spacery po mieście, a dzień skończył się tańcami na deptaku do późnej nocy. W ostatnim dniu rejsu dostaliśmy wreszcie trochę wiatru i na pełnych żaglach przepłynęliśmy do Splitu. Wieczorem ponownie spacerowaliśmy po Splicie robiąc ostatnie zakupy, a rankiem nasz autobus zabrał nas w drogę powrotną do Tarnowa. 

         Kolejny nasz udany rejs, w pełni zrealizowany i bez żadnych niespodzianek organizacyjnych. Bardzo pozytywnie został oceniony, zwłaszcza przez tych, którzy pierwszy raz byli na morzu. Pokazało się ono z tej dobrej i spokojnej strony. Zadowolenie i radość z tak spędzonego czasu wyrażana przed uczestników wychodzących z autobusu już w Tarnowie, daje sporą satysfakcję. 

Do zobaczenia na następnym pokładzie!

 

MM

WYSPY KANARYJSKIE – LISTOPAD 2017

  • Termin – 4 do 18 listopad 2017
  • Jacht – Oceanis 50 oraz Bavaria 50
  • Trasa – Teneryfa – La Gomera – La Palma – El Hierro – Teneryfa

Załoga     – dwie załogi złożone z uczestników naszych kursów oraz naszych rejsów

Rejs tym razem po czterech zachodnich wyspach Canaryjskich. Etap pierwszy to raptem przepłyniecie na Gomerę. Niby niewiele, ale w trakcie żeglugi spotkaliśmy płynącego sobie żółwia, który leniwie się obracał machając do nas swoimi łapami. Niezwykle rzadki widok. Na wyspie mieliśmy dwa dni zwiedzania. Wizyty w słynnym lesie trzeciorzędowym oraz w najważniejszych miejscowościach wyspy. Drugi etap był najbardziej dynamiczny. Przy wietrze dochodzącym do 30 węzłów i fali około 3,5m pożeglowaliśmy w kierunku La Palmy. Piękny żeglarski dzień i cudowna jazda na falę i z fali. Mieliśmy szczęście do korzystnego kierunku fal. Wieczorem dotarliśmy do Santa Cruz. Znowu dwa pełne dni zwiedzania wyspy. W pierwszej kolejności góry oraz obserwatoria astrofizyczne, potem objazd wyspy, zwiedzanie fabryki soli oraz drugiego dużego portu na wyspie.  W trzecim etapie fantastycznie żeglowaliśmy z wiatrem i z falami w kierunku El Hierro. Wspaniały dzień pełen słońca, delikatnych oceanicznych fal, a na koniec jakby wszystkiego było mało z wizytą stada delfinów. Urządziły sobie zabawę pod naszymi jachtami. Przepływały dwójkami i czwórkami we wszystkich kierunkach wywołując w załogach olbrzymią radość. Późnym wieczorem wpłynęliśmy do portu. Przed nami była najważniejsza wyspa rejsu. Najbardziej odludna, najbardziej odizolowana od ruchu turystycznego, a w moim przekonaniu najpiękniejsza i najbardziej kameralna wyspa archipelagu. Wszystko tu jest jak w miniaturce, a przy tym wspaniały nastój, spokój i atmosfera. Dwa pełne dni i część trzeciego zwiedzaliśmy wyspę. Objechaliśmy każdy kawałek wybrzeża, kąpaliśmy się dwa razy w naturalnych, skalnych basenach, nawet udało się zaliczyć prawdziwy off road. Wjechaliśmy drogą szutrową na szczyt miejscowego wulkanu, objechaliśmy stożek szczytowy i zjechaliśmy z drugiej strony. Samochód był cały w brązowym pyle wulkanicznym. Pod koniec trzeciego dnia udaliśmy się w nocną drogę powrotną na Teneryfę. Do portu weszliśmy nad ranem. Pozostałe dni rejsu poświęciliśmy na zwiedzanie Teneryfy. Ponowna wizyta na Tedi, w masywie Masca, plażowanie w Playa de Americas oraz cały jeden dzień spędzony w Siam Parku na zjeżdżalniach wodnych, to tylko część z tego co się działo. W niedzielę zakończyliśmy rejs lotem powrotnym do domu.

Kolejna nasza bardzo udana i w pełni zrealizowana wyprawa. Warunki pogodowe umiarkowane z jednym dniem ostrej żeglugi. Zjeżdżanie z oceanicznej fali, zabawy z delfinami czy spotkany płynący żółw na długo zapadną w pamięć. Temperatury powietrza przez większość dni i w nocy ok 21-24 st.C.  Deszcz jedynie w wysokich górach.  Na morzu nie zanotowano 🙂

RELACJA Z REJSU MORSKIEGO ZORGANIZOWANEGO PRZEZ KLUB ORION Z TARNOWA.

Niżej relacja z rejsu morskiego zorganizowanego w tym roku przez Klub ORION z Tarnowa.  

                  PRZEPROWADZENIE  JACHTU  S/Y  „AMARIS” (Oceanis 48)                        na trasie : Palma de Mallorca  – Santa Cruz de Teneryfa.

I Etap: 17.10 – 24.10. 2015 na trasie  Palma de Mallorca    –  Malaga odbył się z udziałem i  dowództwem dwóch tarnowskich żeglarzy: Jakub K.            K.j.  – Skipper Janusz S.          J.st.m. – I Oficer       Pozostała część 8 -osobowej załogi pochodziła z warszawskiego środowiska żeglarskiego, w większości bez stopni żeglarskich, oraz małym doświadczeniem w żeglowaniu po morzu na małych jachtach.      Jacht, rocznik 2015 , kadłub raczej „kobyła” z wysoką burtą oraz rozbudowaną rufą, grot -żagiel rolowany do masztu, stosunkowo mały fok (nie genua) w sumie razem o dość mizernych właściwościach nautycznych, pozwalał na skuteczne żeglowanie kursem na wiatr od pełnego beidewindu do półwiatru .

      Dodatkowo, zanurzenie jedynie 1,5 m oraz wysoka burta powodowało dość duży dryf oraz brak skutecznej stabilizacji kursowej przy dużym zafalowaniu morza.   Jacht dość dobrze wyposażony w nawigację elektroniczną oraz niestety nieczynny radar. Silnik YANMAR 75 KW spisywał się bez zarzutu. 

    Skipper jachtu posiadał ponadto „własną” elektronikę nawigacyjną z mapami drogowymi oraz z  programem aktualizującym prognozy meteo – co okazało się szczególnie przydatne  podczas II etapu rejsu.   

     Etap z Palmy do Malagi wg relacji uczestników rejsu, rozpoczął się  przy wietrze 3-4°B z dobrego kierunku , zgodnie z otrzymaną prognozą meteo. Niestety przy trawersowaniu Ibizy, w drugiej dobie rejsu , natrafiono na dwa regionalne układy niżowe z frontami burzowymi, co skutecznie opóźniało termin zawinięcia do Malagi. Morze Śródziemne jeszcze raz pokazało swoją krnąbrną naturę w temacie nieprzewidywalnych zjawisk meteo. Biorąc  pod uwagę „zmęczenie” znacznej części załogi, postanowiono zawinąć do Alicante. Postój w Alicante to zaledwie parę godzin poświęconych na „ogarnięcie” jachtu i załogi – i dalej w drogę , ponieważ warunki meteo zmieniły się na nieco korzystne więc trzeba nadgonić utracony czas. Wykorzystując sprzyjający wiatr,oraz od czasu do czasu silnik, jacht w terminie zawinął do Malagi. Tutaj w sobotę 24.10.2015 nastąpiła wymiana załóg. 

II Etap: 24.10 – 06.11.2015. na trasie Malaga – Ceuta – Marina Rubicon (Lanzarote) – Marina Radazul (Teneryfa).

           Nowo zaokrętowana załoga miała już w swym składzie doświadczonych morskich żeglarzy: Jakub K.        K.j.     nadal główny Skipper  Tarnów Antoni K.      K.j.    Oficer nawigacyjny        Tarnów Andrzej K.    J.st.m. Oficer wachtowy         Tarnów Marek D.     St.j.         ”             ”              Warszawa Mariola K.   J.st.m.     ”            ”                Warszawa  (staż na stopień K.j.) Mariusz P.   St.j.          załoga

     Pozostałe 6 osób załogi z Warszawy , to żeglarze bez stopni, biorący po raz pierwszy udział w rejsie żeglarskim na małym jachcie w warunkach żeglugi oceanicznej.

     W etapie tym, z uwagi na przewidywane trudności nawigacyjne oraz meteorologiczne, zaprowadzono rygor służb wachtowych zgodnie z dobrą praktyką morską, z systematycznym zapisem aktualnej pozycji jachtu ( w dzienniku oraz tradycyjnie na mapie papierowej), oraz prowadzeniem ciągłego nasłuchu radiowego.             Trasę  Malaga – Ceuta , jacht przebył w ciągu 17 godzin żeglugi , częściowo pod żaglami, oraz na silniku, w pobliżu granicy toru zarezerwowanego dla profesjonalnych statków , wychodzących z Strait of Gibraltar. Jedynymi „przeszkodami nawigacyjnymi” blisko wybrzeży Maroka , były łowiące statki rybackie. W Ceucie uzupełniamy wodę i paliwo , szykując się do oceanicznego „skoku” na Kanary. Po pierwszych godzinach przebytej trasy, wiemy też na kogo z załogi możemy tak naprawdę liczyć.

           Dnia 28.10. wychodzimy rano , aby znaczny dystans Strait of Gibraltar przejść możliwie w dzień. Idąc wzdłuż wybrzeży Maroka na krawędzi toru wodnego, mijamy kolejne bystrza oraz zawirowania z krótką kąśliwą falą  pochodzącą z nałożenia się prądu pływowego i przeciwnego wiatru.

  W nocy 29.10 na 30.10. wychodzimy wreszcie na Atlantyk. Mijamy kolejne statki wchodzące z Atlantyku do Cieśniny Gibraltarskiej. I tutaj kolejna meteorologiczna „niespodzianka”. Według prognozy wziętej w Ceucie  , miało być 3-4°B z kierunku NE , tym czasem  wiatr zmienia kierunek na NW i zaczyna przybierać na sile. Oznacza to jedno : powstały na północno – wschodnim Atlantyku układ niskiego ciśnienia przesuwa się w kierunku na S. Rezygnujemy natychmiast z najkrótszej trasy do Kanarów i zgodnie z informacjami z map wektorowych oraz opisem podobnej sytuacji (Andrzej Pochodaj „Kurs na Morze Północne”)  oddalamy się od wybrzeży Maroka. Tutaj przy podobnym układzie barycznym , zderzenie wiatru z Atlantyku z gorącym powietrzem afrykańskim tworzy dodatkowe zawirowania wiatru.

                  Przez 2 doby wiatr systematycznie wzrasta od 6 do 8 °B , najpierw z kierunku NW, powoli skręcając na N. Na mocno zarefowanych żaglach oraz cały czas włączonym silniku, posuwamy się bajdewindem z prędkością zaledwie 3 węzłów, byle jak najdalej od brzegów Maroka , i aby nie tracić sterowności przy pokonywaniu kolejnych coraz wyższych, załamujących się fal.

  Utrata sterowności dla tego typu jachtu może doprowadzić do nadmiernego przechyłu, awarii takielunku , oraz  – co najgorsze do zmycia załogi za burtę. Przestrzegamy bezwzględnie rygoru  przebywania na pokładzie w kamizelkach ratunkowych oraz wpinania się szelkami asekuracyjnymi do life-liny. Wachty nawigacyjne pełnią tylko najbardziej obyci z oceanem żeglarze , dając sobie 2 godzinne zmiany. Dobrze  przy tym, że jest dość wysoka temperatura powietrza. (noc ok. 15° do 20°C w dzień.). Jest mokro ,ale ciepło !

      Poniedziałek 02.11. rano , prędkość wiatru spada do 5 – 6°B , kierunek N , możemy zmienić kurs na wyspę Lanzarote, płynąc wreszcie półwiatrem do baksztagu, osiągając prędkość 7 – 8 węzłów. Towarzyszą nam całe stada butlonosych delfinów, ścigają się z naszym jachtem i co jakiś czas wyskakują przy burcie, figlarnie machając płetwą ogonową, tak jak gdyby nas pozdrawiały. „Nie martwcie się – teraz będzie coraz lepiej !”

  Na otwartym oceanie , z dala od uczęszczanych torów żeglugowych, spotykamy zjawiskowy zespół holowniczy. Olbrzymi holownik oceaniczny – holuje monstrualna konstrukcję wieży wiertniczej , gdzieś ku brzegom Afryki. Pozdrawiamy, życząc powodzenia w ciężkiej pracy.

           Jeszcze w poniedziałek w godzinach przedpołudniowych, otrzymujemy wiadomość o wypadku jachtu z polską załogą. Według doniesień agencji marokańskich, wypadek miał miejsce ok. 100 km (54 Mm) na zachód od Casablanki, jacht zgłaszał kłopoty z silnikiem i w momencie utraty 2 członka załogi, nadał sygnał MAYDAY. Pozostałą przy życiu załogę podjął statek rybacki. Ta tragiczna, lakoniczna i pozbawiona technicznych szczegółów wiadomość zmroziła nas nieco. Pozostały bez odpowiedzi pytania: Dlaczego ? , Co właściwie się stało ? Czy to był błąd w sztuce żeglarskiej ?    Dlaczego wypadli za burtę? i t.d.  Konfrontując naszą pozycję z dnia 31.10./ 01.11. byliśmy ok 130 Mm na zachód od przypuszczalnej pozycji jachtu który uległ wypadkowi.

              Na marginesie : Przeprowadziłem po powrocie z rejsu rozmowę z Kapitanem Władysławem Dąbrowskim, znawcą historii wypadków morskich jachtów, który potwierdził moje przypuszczenia:

  „Jacht nie był pod polską banderą stąd nie będzie dochodzenia przed Izbą Morską, ani też nie będzie się tym wypadkiem zajmowała Komisja d/s Wypadków Morskich” , tak więc na razie nie będziemy znać szczegółów tego zdarzenia.

      Ale wracam do opisu naszego rejsu.

       Marinę Rubicon na wyspie Lanzarote osiągamy w dniu 03.11. przy coraz słabszym wietrze i w końcu przy pomocy silnika. Tutaj czas na odpoczynek ,kąpiele , bazary , uzupełnienie paliwa i wody przed ostatnim etapem w kierunku Teneryfy.

 Firma czarterowa „Alboran” wyznaczyła nam marinę Radazul na Teneryfie, jako docelowy port dla przekazania jachtu. Dystans 130 Mm pokonujemy w 20 godzin żeglugi , kończąc rejs dnia 06.11.2015.

  Można teraz w Dzienniku dokonać zapisu „Rejs zakończono bez awarii i wypadków”, wypisać dla uczestników opinie z rejsu z adnotacją ilości przebytych mil oraz godzin żeglugi.

     W sumie przebyto:  I Etap    510 Mm w czasie  122  godzin żeglugi                                     II Etap    770 Mm w czasie  179  godzin żeglugi A oto kilka porejsowych refleksji : – Truizmem jest stwierdzenie, że morze weryfikuje ludzi – Organizując rejs , dobieraj ludzi do załogi w sposób przemyślany, według zasady   im trudniejszy rejs, tym większe kwalifikacje i doświadczenie uczestników – Bądź przygotowany na najgorsze , nawet przy dobrej pogodzie, a unikniesz najgorszych niespodzianek – W żegludze, stosuj zasady określone mianem dobrej praktyki żeglarskiej

                                                                                                         Antoni Kołodziej  K.j.

WYSPY KANARYJSKIE – LISTOPAD 2015

  • Termin – 8 do 21 listopad 2015
  • Port – Radazul Teneryfa
  • Jacht – Bavaria 49 / 2005 /12os
  • Trasa – Radazul/Teneryfa – Rubicon/Lanzarote – Corralejo/Fuerteventura – Morro Jable/Fuerteventura – Las Palmas/Gran Canaria – Santa Cruz/Teneryfa – Radazul/Teneryfa

Załoga:

  • kpt – Marcin
  • I wachta – Michał, Jacek, Łukasz
  • II wachta – Sławek, Sławek
  • III wachta – Darek, Irek, Grzegorz
  • IV wachta - Piotr, Józek, Paweł


Koszt na osobę:

  • 1760,- złotych – jacht (14 dni)
  • 140,- Euro – kasa okrętowa
  • ~900,- złotych – Ryanair z Krakowa 

    Rejs wystartował 8 listopada z portu Radazul na Teneryfie. Pożeglowaliśmy 130 mM na wschód, by rankiem wejść do Mariny Rubicon na wyspie Lanzarote. Spędziliśmy na wyspie dwa dni, przeprawiając się na sąsiednią La Graciosę zaliczyliśmy safari w Land Roverze. Na Lanzarote zwiedziliśmy m.in. park wulkaniczny TimanFaya. Następnym portem było Corralejo na północnym krańcu Fuerteventura. W miasteczku spędziliśmy wieczór racząc się miejscową kuchnią i nad ranem wyruszyliśmy na południe do Morro Jable. To największy kurort na wyspie. Tu zatrzymaliśmy się na dwa dni i stąd zwiedzaliśmy samochodem Fuerteventure, a w ostatnim dniu na Fuercie uprawialiśmy plażing na całego odpoczywając i leżakując na cudownym piasku przed przeskokiem na Gran Canarię. Wieczorem po plażowaniu o 20tej opuściliśmy Fuerteventure i wypłynęliśmy w ocean w stronę Gran Canarii. Dotarliśmy tam o 8 rano. Po krótkim oczekiwaniu dostaliśmy miejsce w porcie Las Palmas. Znowu mieliśmy dwa dni. Załoga udała się na zwiedzanie wyspy samochodami, a wieczorami chodziliśmy na zakupy po Santa Catalina i starówce. Ostatnim dużym etapem było przepłynięcie do stolicy Teneryfy Santa Cruz. Wpłynęliśmy tam nocą i zaparkowali w pobliżu polskiego żaglowca Kapitan Borchardt. Rankiem rozpoczęliśmy objazd Teneryfy. Zaliczyliśmy wulkan Tedi, masyw Masca, Los Gigantos i na koniec starówkę w Santa Cruz. W ostatnim dniu rejsu przepłynęliśmy z Santa Cruz do Radazul. Ku uciesze załogi powiało 28 węzłów i można było pochylić nieco burtę jachtu w kierunku wody. Nawet się zanurzyła.  Po kliku godzinach doskonałej zabawy weszliśmy  do macierzystego Radazul. Rozpoczęło się przekazywanie jachtu armatorowi. Po wszystkich formalnościach przejechaliśmy do Los Cristianos i tam spędziliśmy ostatnią dobę. Zwiedziliśmy miasteczko oraz miejscowe najlepsze plaże Teneryfy przy Playa de Americas.

    Łącznie przepłynięto 72 godzin i 371 mil. Warunki pogodowe łagodne i umiarkowane. Pierwszy odcinek rejsu musieliśmy pokonywać kursem pod wiatr. Widocznie taki żeglarza los. Temperatury powietrza przez większość dni i w nocy ok 23-26 st.C. Na wulkanie Tedi 5 st.C  …..  🙂
    Deszczu nie zanotowano. 

GRECJA CYKLADY – PAŹDZIERNIK 2014

  • Termin – 4 do 18 październik 2014
  • Port – Lavrion k/Aten
  • Jacht – Cyclades 43,4 / 2008 /10os
  • Trasa – Lavrion – Milos – Folegandros – Santorini – Ios – Paros – Naxos – Dilos – Mykonos – Tinos – Syros – Kythnos – Kea – Macronisos – Lavrion

Załoga     – kpt – Marcin
              – I wachta     – Zbyszek, Józek, Piotrek
              – II wachta    – Darek, Grzegorz, Paweł
              – III wachta   – Sławek, Mirek, Sławek

Koszt na osobę    – 1450,- złotych – jacht (14 dni, koszulka, ubezpieczenie)
                             100,- Euro – kasa okrętowa 
                           ~800,- złotych – PLL Lot z Warszawy 

Rejs wystartował 4 października z portu Lavrion. Pożeglowaliśmy 60 mM na południe, by w nocy wejść do Adamas na wyspie Milos. Doba zwiedzania wyspy (miejsce znalezienia Venus i miasteczko Polonia). Następnie przez Folegandros dotarliśmy do Santorini. Zwiedzaliśmy je przez 2,5 dnia znajdując jeszcze klika godzin na kąpiel na słynnej Czerwonej Plaży. Najpiękniejsze miasta wyspy Oia i Thira leżące na krawędzi krateru robią ogromne wrażenie. W drodze na północ zawinęliśmy do Ios (grób Homera), Paros oraz Naxos. Dalej zwiedziliśmy wykopaliska archeologiczne na Dilos, by wreszcie dotrzeć do Mykonos. Przeznaczyliśmy jeden cały dzień odwiedzając miasteczka i plaże wyspy, by na koniec dnia oglądać zachód słońca przy słynnych wiatrakach Mykonosu. Rozpoczęła się dla nas droga powrotna. Na krótko zaglądnęliśmy do Tinos do tamtejszej bazyliki, dzień zakończyliśmy na Syros. Rankiem wypłynęliśmy na Kythnos, zaliczyliśmy ciepłe źródełko i nocą dotarliśmy na Keę. Następnego dnia po kąpieli w zatoce na Macronisos i manewrach szkoleniowych weszliśmy do Lavrion. W ostatnim dniu już autobusem pojechaliśmy do Aten zwiedzać Akropol, parlament, zobaczyliśmy zmianę warty, a w nocy samolot PLL Lot zabrał nas do Warszawy. Zakończył się jeden z bardziej udanych i obfitych w miejsca rejsów.

Łącznie przepłynięto 87 godzin i 341 mil. Warunki pogodowe od flauty do lekkiego sztormu, na szczęście w trakcie postoju. Za to większość drogi musieliśmy pokonywać pod wiatr. Widocznie taki żeglarza los. Temperatury powietrza przez większość dni ok 23-26 st.C. Woda na Santorini przy Czerwonej Plaży miała 24 st.C. Mieliśmy własny termometr…..  🙂   Deszczu nie zanotowano.